Berlin
Majówka była udana! Razem z przyjaciółmi zapakowaliśmy się do samochodu i o 7 wyjechaliśmy z Poznania. Założyliśmy, że nie będziemy korzystać z nawigacji, jedynie z mapy. Przygoda rozpoczęła się szybciej niż myśleliśmy. Po kilkunastu minutach zaczął padać deszcz, a my zastanawialiśmy się, czy dobrze jedziemy.
To było niesamowite uczucie, totalny luz, brak zobowiązań. Chociaż przez chwilę oderwałem się od terminów i deadlineów. Po drodze kilka przystanków, między innymi w Zoo, gdzie było mnóstwo małych zwierzątek, z których cieszyła się Klaudia(wybacz – musiałem :D) oraz dziki – ulubieńce Sebastiana :D
pojawiliśmy się także w Świebodzinie, gdzie nie tylko my wpadliśmy na pomysł przyjechać po drodze do Berlina.
Potem już tylko granica, przystanek w małym niemieckim miasteczku i… i zaczęły się robić schody.
Nikt z nas nie pomyślał o tym, że mapa z której korzystaliśmy opierała się na połączeniu z internetem, które straciliśmy przekraczając granicę.
Nikomu jednak to nie przeszkadzało i dalej jechaliśmy w obranym kierunku.
Gdy już dojechaliśmy do prowincji Berlina, cudem złapaliśmy Wi-Fi z jakiejś małej firmy (która oczywiście była zamknięta – 1 maj). Udało się załadować mapę i 40 minut później byliśmy już w Hotelu.
Czapki z głów dla Sebastiana, który zachował stoicki spokój gdy przebijaliśmy się przez centrum.
Gdybym to ja miał prowadzić, chybabym pozabijał wszystkich innych kierowców…
Wybraliśmy się na spacer, pozwiedzać Berlin, w którym byłem po raz pierwszy.
Nie wiem skąd wiedzieli, że mamy zamiar ich odwiedzić, ale byli gotowi na nasz przyjazd. Czerwony dywan i dwóch przystojniaków, haha!
Z tego co zaobserwowaliśmy pijąc piwo w jednym z ogródków, wielu fotografów wybrało to miejsce jako tło swoich sesji. Fajnie było popatrzeć, jak inni pracują :)
Udostępnij na Facebooku